czwartek, 16 października 2014

Rainbow 7 - siedem niezwykłych piw


Katowicki pub Browariat to miejsce ciekawe pod każdym względem, z jednej strony polski przedstawiciel dwóch niemieckich browarów - Camba oraz Brauerai Schonram, z drugiej jedyny w Polsce pub, gdzie można zakupić piwa z angielskich browarów Kernel czy Partizan. Browariat jest także organizatorem wielu ciekawych paneli degustacyjnych wspólnie tworzonych razem ze sklepem Piwa regionalne. 

Tydzień temu mieliśmy okazję uczestniczyć w panelu degustacyjnym poświęconym piwom z projektu Rainbow 7, który zorganizowany został już po raz drugi przez Siren Brewing i polegał na uwarzeniu piw przez 7 browarów brytyjskich oraz 7 browarów z kontynentu - wszystkie piwa miały się odnosić albo kolorem albo innymi walorami do kolorów tęczy. Wybór kolorów odbywał się drogą losowania, a na przygotowanie odpowiedniego stylu każda para browarów miała rok. Co najważniejsze - warzenie musiało mieć miejsce na Wyspach Brytyjskich. We wrześniu 2014 w jednym z londyńskich pubów odbyła się premiera wszystkich piw, a dzięki Marcinowi z Browariatu każde z piw w ilości 2 sztuk przyleciało do Polski. Z racji ograniczonej ilości butelek w panelu miało okazję uczestniczyć tylko 7 wylosowanych osób, a koszt opiewał na niemal 90zł. Jednak, było warto...





Na pierwszy rzut poszło piwo stworzone przez browary Beavertown i Naparbier - Saison leżakowany w beczkach po sherry (9% alk.). Lekko kwaskowaty, smakujący trochę jak białe wino i z wyraźnymi dzikimi akcentami. Na start - całkiem przyjemne.
 

Drugim piwem było Imperial IPA z dodatkiem jałowca i konopi (7,5% alk.) uwarzone przez browary Hawkshead i Lervig. Wyraźnie ziołowe w aromacie, z akcentami konopi. Mocno ściągająca goryczka, z mocną ziołowością w smaku. Na dłuższą metę zbyt męczące.


Jako trzecie do szkła poszło mocno chmielone na zimno Flanders Red Ale leżakowane w beczkach po czerwonym francuskim winie (7,0% alk.) stworzone przez browary Magic Rock i Evil Twin. Wyraźny aromat cherry oraz czerwonych owoców, wyraźnie kwaśne, z akcentem czerwonego wina. W notatkach znalazł się również taki fragment: "słody przekisłe w czajniku"... Nie pamiętam już o co mi chodziło... ;)


Kolejne piwo to Sour Ale z dodatkiem kwiatów i czarnej porzeczki (9% alk.) uwarzone przez browary Wild Beer Co i Toccalmatto. Oryginalna, niebieska barwa piwa, do tego octowy aromat, kwaskowate, z lekkim posmakiem papieru na finiszu. Świetnie kwaśne i bardzo pijalne.


Następnym piwem był Imperial Stout uwarzony z dodatkiem mielonego, czarnego pieprzu (8,5% alk.) stworzony przez Siren i De Molen. Wyraźnie wędzone i torfowe piwo, które było podobno gotowane przez 5 godzin. W smaku wyraźny popiół i suszona śliwka, piwo dość słodkie i ulepkowe z akcentami rumu i pieprzu. Bardzo dobre i bardzo pijalne.


Jako szóstego do spróbowania dostaliśmy Quadruple'a leżakowanego w beczkach po koniaku (10% alk.) stworzonego przez browary Partizan i Mikeller. Wyraźne akcenty koniaku, piwo gęste i dość alkoholowe - niestety po ogrzaniu alkohol stał się bardzo agresywny.


Na sam koniec pozostało piwo z najlepszą etykietą, jaką dotąd widzieliśmy. Yellow Belly, czyli ciasteczkowo-orzechowy Imperial Stout stworzony przez browary Buxton i Omnipollo. Ideą tego piwa było wyśmiewanie rasizmu - etykieta mówi w końcu sama za siebie. Ciasteczkowo-biszkopotowo-kawowe z akcentem orzechów. Bardzo wyraźny w tym piwie był akcent świeżo zmielonej kawy oraz nuty masła orzechowego. Na finiszu piwo lekko alkoholowe. 

Na deser z kolei dostaliśmy do spróbowania Imperial Stouta z Partizan Brewing uwarzonego z okazji setnej warki tego browaru - 100th Stout Porter. Piwo bardzo ciekawe, jedna butelka wylądowała już w mojej piwniczce i piwo powoli będzie dojrzewać i czekać na swój czas. Z kolei pub Browariat zakupił dla siebie dwie specjalne butelki z tym piwem - zdobione przez przyjaciół browaru. Na samym końcu wylosowane zostały także szklanki z logo Rainbow 7 - a my zostaliśmy szczęśliwymi właścicielami jednej z nich.


 Specjalne butelki z 100th Stout Porter zakupione przez Browariat

Szczęśliwi uczestnicy panelu, już po degustacji...

Już wkrótce w Browariacie będą miały miejsce kolejne panele degustacyjne. Warto śledzić informacje wysyłane do sieci przez pub - niespodzianki gwarantowane. Każdy taki panel jest warty swojej ceny, a piwa z Rainbow 7 były naprawdę wyjątkowe. Z niecierpliwością czekamy na przyszłoroczną edycję - zwłaszcza, że mają w niej pojawić się amerykańskie browary rzemieślnicze. 

poniedziałek, 13 października 2014

Austriacki zakonnik na polskim zamku - Engelszell Gregorius


W ostatnie dni moich wrześniowych wakacji, przed rozpoczęciem kolejnego roku studiów, postanowiłem odgrzebać z piwnicy jedno z piw. Zakupione w czerwcu zeszłego roku na Festiwalu Birofilia, trudno dostępne w Polsce, a jednocześnie bardzo ciekawe - bo z jednego z Zakonów Trappistów położonych poza Belgią. W tym przypadku mającego swoją siedzibę w północno-austriackiej miejscowości Engelszell.

Browar w Opactwie Engelszell ma w swojej ofercie tylko dwa piwa - Dubbla o nazwie Benno oraz Belgian Strong Dark Ale - Gregorius, którego butelkę trzymaną przez ponad rok w piwnicy zabrałem ze sobą na pobliski zamek. I nie był on wyborem przypadkowym. Lipowiec to dawny zamek biskupów krakowskich, którego początki sięgają drugiej połowy XIII wieku. Wpierw pełnił rolę warowni obronnej, która ochraniała pobliski szlak handlowy, później nadano mu rolę strażniczą, do której w XV wieku doszła także rola rezydencji krakowskich biskupów. W XV zamek został też znacząco rozbudowany do bliskiej współczesnym czasom formy. Pod koniec wieku nadano mu rolę, którą pełnił przez większość czasu swojego istnienia - więzienia dla duchownych. Trafiali tutaj mniej lub bardziej niegrzeczni braciszkowie i księża, aby odpokutować swoje przewinienia. W XVII wieku zamek strawił pożar, a później zniszczyli go także Szwedzi. Popadający w ruinę, został obudowany w XVIII wieku, a jeszcze przed tym faktem, zamek odwiedził sam Jan III Sobieski kierując się na Wiedeń. Jeszcze w XVIII wieku zamek pełnił rolę domu poprawczego dla duchownych, a już od lat 50. XIX wieku został opuszczony i popadł w prawie całkowita ruinę, z której odratowany został dopiero sto lat później. Obecnie przystosowany jest do zwiedzania,  znajduje się tam także specjalne muzeum. Co roku organizowane są tutaj także turnieje rycerskie oraz Zlot Wiedźm i Czarownic. Dodatkową atrakcją jest położony w pobliżu Skansen w Wygiełzowie - także warty odwiedzenia.

 Zamek otaczają rozległe bukowe lasy.


 Dziedziniec oraz wieża.



Widok z wieży - na zdjęciu Dwór z Drogini (k. Myślenic) pochodzący z 1730 roku.


 Panorama z zamkowej wieży - widok północny.

Tyle o historii zamku - więcej można znaleźć w Internecie albo odwiedzając sam zamek - co bardzo polecam. Mówiąc o przeszłości, powiązanie zamku - rezydencji krakowskich biskupów oraz austriackiego browaru braci Trappistów nie jest więc przypadkowe. Po szybkim zwiedzaniu zamku, na którym byłem od swojego dzieciństwa już wiele razy, postanowiłem znaleźć jakiś cichy kąt i tam oddać się degustacji Strong Dark Ale'a. 

Aromat już od pierwszych chwil zaskakiwał. Wpierw z butelki zaczęły się ulatniać wyraźne drożdżowe oraz porzeczkowe akcenty, do który po przelaniu do szkła doszły także aromaty brzoskwiń, moreli oraz lekkich przypraw. Najbardziej w pamięci utkwiła mi jednak porzeczka - wyraźna i kontrastowa do innych aromatów. Po chwili, gdy ustawiłem szkło w słońcu, moim oczom ukazała się piękna, ciemno-brązowa barwa z bordowymi przebłyskami. Piana niestety niska, ale utrzymująca lekki kożuch na powierzchni piwa. W smaku - delicje! Wyraźny akcenty porzeczek i owoców, do tego wyraźna drożdżowość i lekkie akcenty przypraw. Po chwili trzymania w ustach, w język zaczyna nas miło ogrzewać alkohol, który jest tu jak najbardziej na miejscu - w końcu piwo ma 9,5%, a jednocześnie jest delikatny dla naszych kubków smakowych. Na finiszu pojawiają się także lekkie przyprawowe akcenty. Piwo jest gęste, lepi się do szkła, a przy tym pełne jest ciała oraz porzeczkowych nut - to tak jakby wycisnąć bardzo gęsty sok z krzewu porzeczki. 



I tym sposobem było to moje pierwsze piwo Trappistów, o którym trzeba powiedzieć - było warto! Sam zamek stworzył doskonały klimat do degustacji tego piwa, sącząc je delikatnie można sobie wyobrazić dawnych biskupów przechadzających się po zamkowych pomieszczeniach. Z zamkiem związana jest także legenda - mówi o zajeżdżającej w nocy karecie z dostojnikiem kościelnym, który wysiada na dziedzińcu i udaje się do zamku. Zaraz potem oprawcy ciągną na dziedziniec skutego łańcuchami mnicha, następnie kat podnosi miecz do ścięcia skazańca i w tym momencie wraz z uderzeniem pioruna wszystkie widziadła znikają. Czy jest to prawda? To sprawdzić warto już samemu odwiedzając Lipowiec. Zapraszam!