Weekend majowy to idealna pora na organizację festiwalu piwa - cały kraj odpoczywa, większość ludzi ma wolne i ma tez czas by pojawić się, czasem z całą rodziną, na festiwalu. Widać to było na tegorocznym Festiwalu Dobrego Piwa, który z roku na rok staje się coraz bardziej piknikową imprezą i nie ma w tym nic złego. Usiąść w promieniach słońca, z dobrym piwem w ręku i porozmawiać ze znajomymi to czysta przyjemność. Wydawać by się mogło, że w tym roku WFDP odwiedziło mniej osób - prawdopodobnie wrażenie takie powodowało zwiększenie terenu festiwalu, a także dobra pogoda, dzięki której część osób zamiast przyjechać na Stadion, wyjechała poza miasto.
Zwiększenie obszaru imprezy, a także przeniesienie sceny muzycznej na tereny zielone było jedną z lepszych decyzji organizatorów Festiwalu Dobrego Piwa, dzięki temu było więcej miejsca, pojawiło się więcej stoisk, a poprzez to człowiek czuł większą swobodę i nie trzeba było przepychać się po piwo. Muzyka z kolei płynęła przyjemnie w tle, a nie zagłuszała rozmów toczonych przy szkłach pełnych rzemieślniczego piwa. Jeśli chodzi o samo szkło, to tego w tym roku nie brakowało - jako bloger dostałem je w pakiecie, ale charakterystyczne kształty Hamburga można było zauważyć na stoiskach nawet w sobotni wieczór. Nie brakowało także dobrego piwa, choć liczba premier była widocznie niższa niż na innych polskich festiwalach - zadebiutowały za to dwa browary - z Grodziska Wielkopolskiego oraz Browar Probus z Oławy, pojawił się także pierwsze butelkowe piwa z Fabryki Piwa.
Festiwal obfitował także w spotkania ze znajomymi blogerami i piwowarami. Dopisali zwłaszcza Ci domowi prezentując świetne piwa w Strefie Piwowarów Domowych, gdzie można było spróbować m.in. wielu domowych kwachów, piw leżakowanych w beczkach, a także znakomitych RISów i Barley Wine. Karolina, która spędziła trochę czasu przy domowych piwach, wróciła ze Strefy o kilka razy weselsza ;)
W tym roku duży nacisk został położony na blogerów, którzy jako Wydział Propagandy mieli szerzyć wieść o dobrym piwie wśród szarego ludu pełnego nieświadomości. Zorganizowany został Live Beer Blogging podczas którego można było zobaczyć na czym polega praca blogera, a także posłuchać co kto sądzi o konkretnym piwie, a żeby nie było nudno pojawili się także zagraniczni blogerzy. O ile piwa w trakcie piątkowego LBB, którymi był Grodziskie, APA i Witbier, były całkiem lajtowe, o tyle sobotni obfitował w ciężkie ballingi - na degustacji pojawiły się Porter 55 z Gościszewa, Star Cysterna z Artezana czy Lublin to Dublin w nowej wersji. Było to ciekawe doświadczenie, choć trwale zaburzyło zdolności sensoryczne i manualne na kilkadziesiąt kolejnych minut.
Lekkim pośmiewiskiem imprezy była "klatka dla blogerów" - specjalnie zarezerwowane miejsca siedzące dla blogerów piwnych ogrodzone metalowym ogrodzeniem. Nikt z tego prawdę mówiąc nie korzystał, a co rusz kolejne osoby fotografowały ten mini-wybieg niczym z wrocławskiego ZOO. O ile przy niekorzystnej pogodzie takie miejsca by się nawet przydały, o tyle w trakcie pogodnych dni festiwalu oraz wielu miejsc na trybunach - "klatka" okazała się wyjątkowo nieprzydatna.
Później strefę blogerów zajęli zwykli ludzie... |
Na start naszego dnia na festiwalu wzięliśmy dwa piwa z nowego Browaru Miedzianka. Cycuch Janowicki w stylu Pale Ale był przyjemnie cytrusowo-żywiczny, w smaku lekki, pijalny, choć trochę zbyt wodnisty, a Górnik, czyli Stout - palony, kawowy, lekki i także z wyraźnym brakiem ciała, ale mimo to dobrze pijalny. Później do szkła trafiło Dark Sour Grodziskie z BrauKunstKeller - w aromacie lekko wędzone, lekko kwaśne. W smaku wędzonka oraz paloność dość wyraźna, a w całości piwo lekkie i pijalne, chociaż kwaśność była czymś na granicy domysłu.
Jako następne wspólnie z Kubą Niemcem wypiliśmy dwie nowości z Browaru Piwoteka. Zacny Zalcman w stylu Gose, w aromacie był bardzo kolendrowy, ale także lekki. W smaku delikatny, lekki, kolendrowy, z bardzo słabym słonym akcentem. Orzeźwiające i świetne piwo, które szybko zniknęło ze szkła. Sushi IPA urzekało swoim aromatem, w którym pojawiał się koperek, imbir i wasabi - czuć było prawdziwe sushi. W smaku piwo było lekkie, z lekką goryczką, pijalne, choć chwilami lekko łodygowe i cierpkie.
Dark Sour Grodziskie z BrauKunstKeller
W Old Ale z Browaru Birbant wpierw pojawiały się przyjemne suszone owoce, paloność oraz nuty ciemnego chleba, w smaku z kolei czuć było suszone owoce, a piwo było gęste i przyjemnie palone. Później niestety całość piwa opanował rozpuszczalnik i próbki 0,2 l nie dało się dopić do końca. Lublin to Dublin w nowej wersji jako Robust Milk Stout miał palony aromat z nutami kawy oraz lekkiej mleczności. W smaku gęste, gładkie i przyjemnie aksamitne. Paloność i kawa nie były przyciężkawe, a całość zachowywała dużą pijalność.
Porter 55 był dla mnie jednym z hitów tej imprezy - w aromacie przyjemna wędzonka, suszone śliwki, w smaku bardzo ułożone, gładkie i przyjemnie palone. Z akcentami suszonych śliwek, dobrze ukrytym alkoholem i wyraźnie wytrawne - znakomite piwo! Droga Mleczna z Browaru Reden była bardzo lekkim i pijalnym kawowym stoutem, który dostarczał wystarczających dawek kofeiny, aby po kolejnych degustowanych piwa utrzymywać się przy życiu.
Lublin to Dublin |
Porter 55 z Browaru Gościszewo
Perun prezentował jeden ze swoich prototypów - Sour Ale, którym podobno była Droga do Prawii z dodatkiem bakterii kwasu mlekowego - w aromacie piwo wydawało się zepsute, lekko chmielowe, a także cierpkie, bez żadnej kwaśności - ogółem było bez smaku. Jakaś totalna kaszana... Smak uratował nam Wild Black Kiss z Widawy - w aromacie wyraźna dzikie, z akcentami wina, w smaku palone, lekko kwaskowe, przyjemnie beczkowe, do tego wytrawne i bardzo pijalne. Kolejne świetne piwo, które było leżakowane w beczkach - niech rzemieślnicy idą tą drogą!
Wśród piw próbowanych podczas Live Beer Blogging znalazły się: Porter 55, który z butelki smakował jeszcze lepiej - był bardziej wędzony i wytrawny, dzięki trochę wyższej temperaturze niż w kranowej wersji, pojawił się także Lublin to Dublin, Star Cysterna, która przez tydzień od Warszawskiego Festiwalu Piwa nabrała więcej kokosowych i beczkowych cech, Hard Bass Stout z Fine Tuned, który był chyba najsłabszym piwem tego panelu - gryzący i wodnisty w smaku, ze średnim chmielowym aromatem. Doctor Brew zaprezentował swoje dwa Barrel Aged - RISa oraz Barley Wine - ten pierwszy był przyjemnie palony, z akcentami kokosa, orzechów oraz czekolady - pijalny, choć chwilami lekko gryzący, mimo to przyjemny, ten drugi cechował się akcentami kokosa, orzechów i wyraźnej słodowości, ale był zbyt wodnisty i gryzący by mi podejść - przyjemności mi nie sprawił.
Tak się "karmi" blogerów ;) |
Nie pozostaje nic innego jak uznać festiwal za udany i powoli przygotowywać się na kolejne piwne imprezy - a te już niedługo ;)